poniedziałek, 9 kwietnia 2018

Maciej Obara Quartet - Unloved (2017)

Maciej Obara Quartet

Maciej Obara - alto saxophone
Dominik Wania - piano
Ole Morten Vågan - double bass
Gard Nilssen - drums

Unloved

ECM 2573



By Krzysztof Komorek

Przetoczyło się przez polskie media (nie tylko te branżowo związane z jazzem) mnóstwo publikacji dotyczących albumu "Unloved" kwartetu Macieja Obary. Wywiadów, zapowiedzi, recenzji. I choć płyta często wysoko lokowała się w rocznych podsumowaniach krajowego jazzu (także na polish-jazz.blogspot.com) to zdarzały się i – dogłębnie uzasadnione – głosy krytyki. Największe emocje już opadły, więc warto odnieść się trochę do tego, co pisano o "Unloved", zanim – tu zdradzę pointę recenzji – uzasadnię, dlaczego mnie płyta ta się podoba. 

Krytykowano sam album i otoczkę jego publikacji. Umniejszano znaczenie debiutu w ECM, kwestionując aktualną pozycję tej wytwórni w świecie jazzu. Zgodzę się, że ECM nie jest dziś może centrum twórczego fermentu w samym jazzie, ale wystarczy spojrzeć uważnie na katalog, by dostrzec, jak wiele świetnej muzyki cały czas jest tam wydawane. Zresztą głosy dziennikarzy za oceanem nadal uznają zarówno Manfreda Eichera, jak i jego firmę za najważniejszych producenta i wydawnictwo – patrz ankiety krytyków Downbeatu i Jazz Times podsumowujące rok 2017. A przecież amerykańska krytyka nieskora jest do wyróżnień "obcokrajowców". 

Zgoda, debiut w ECM nie gwarantuje światowego sukcesu, ale jaki jest sens umniejszania bytności zespołu Obary w katalogu ECM? Przecież choćby utorowanie przez "Unloved" drogi do rychłego wydania autorskiej płyty Dominika Wani we współpracy z wydawnictwem Eichera, to pierwszy z brzegu i nie jedyny pozytyw zaistnienia kwartetu Obary w ECM. Znalazłem też głosy pomstujące, że pisało się o "Unloved" nieproporcjonalnie dużo. Tak jakby było coś złego w tym, że polski jazz, prawdziwy jazz, zaistniał w miejscach nieskorych do najmniejszej choćby o nim wzmianki. Pozytywnym aspektem tej sytuacji było dla mnie także to, że pośrednio wymusiła ona wsłuchanie się uważnie w głos sprawcy całego "zamieszania". Przecież tak jak analizując literaturę zwracamy wielokrotnie uwagę na konteksty, tak i w muzyce poznanie tego, co działo się "wokół" płyty, choćby na etapie pracy nad nią, pozwala na pełniejszy, bardziej świadomy odbiór dzieła. 

Oczywiście była też stricte merytoryczna, rzeczowa krytyka, odnosząca się do warstwy artystycznej. Zwracano przede wszystkim uwagę na zmianę stylu grania kwartetu. Owszem, to płyta różniąca się od poprzednich albumów tego składu. Porównania są zresztą dość łatwe, bowiem większość materiału z "Unloved" można było posłuchać na wcześniejszych, koncertowych rejestracjach Obara International (najnowszy album zawiera tylko jeden utwór premierowy). To prawda, nie zawsze jest to ta sama muzyka. Ot, choćby nie ma tu trąbki Toma Arthursa z rejestracji występu w Mińsku Mazowieckim. I już tylko to diametralnie zmienia poszczególne kompozycje. Czy jednak Maciej Obara stracił pazur? Czy delikatniejszy, acz przejmujący głos, budzi mniej emocji niż donośny krzyk? 

Przyznaję, że na początku sam miałem wątpliwości, co do odbioru tej płyty. Pomógł mi mały eksperyment. Słuchałem na przemian, porównując utwór po utworze, "Unloved" i wcześniejsze, koncertowe nagrania. Zestawiając znaną chropowatość z teraźniejszą, gładką subtelnością. Obydwa konteksty zdały mi się piękne, każdy na swój własny sposób. Zresztą druga część ECM-owkiego debiutu Obary ze "Sleepwalker" i "Echoes", z genialną grą Dominika Wani, niemal nie odbiega od wcześniejszych dokonań kwartetu. Można notabene zauważyć, że – stylistycznie – właśnie Dominik Wania jest tutaj swoistym łącznikiem z przeszłością. Pierwsze cztery utwory – w tym tytułowy "Unloved" Komedy, jedyna kompozycja, która nie wyszła spod pióra lidera zespołu – są łagodne, nastrojowe, piękne. Zapytam przekornie: czy piękno może być złe? 

Koniec końców, krytyka sztuki ma jednak to do siebie, że wkraczamy na poziom dyskursu o gustach. Mogę zrozumieć, że "Unloved" zupełnie może się komuś nie podobać, ale nie umiem zaakceptować autorytarnej krytyki, mówiącej, że to bezwzględnie słaby album. Maciej Obara w jednej ze swych wypowiedzi poprzedzających premierę stwierdził, że płyta ta będzie albo kochana, albo znielubiona. Tak się też stało. "Unloved" nie pozostawia słuchacza obojętnym, nie jest nijakim nagraniem, które nie wzbudzi żadnych emocji. Ja pozostaję po stronie zauroczenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...